środa, 4 września 2013

Rozdział 4

Podjechaliśmy pod duży dom ogrodzony wysokim płotem. Tym razem  Styles wniósł mnie do domu. Salon był wielki i wszechstronny, urządzony gustownie ,w czarnych i białych kolorach. Wszędzie był przepych ale z umiarem.
- Tu jest salon, połączony z kuchnią,  tutaj łazienka, tu jest wyjście do ogrodu, a tędy schodzi się do piwnicy. Zamknę cię tam jak będziesz niegrzeczna- zażartował. Mocno walnęłam go pięścią w plecy. Mnie wcale takie żarty nie śmieszyły, a wręcz przeciwnie.
-Chcesz zobaczyć swój pokój?- powiedział odchylając się tak,żeby mógł popatrzeć mi w oczy.
Skinęłam potakująco głową. Zbliżyliśmy się do długich, lśniących schodów. Złapałam go mocniej i przytuliłam się. Wchodził powoli po stopniach,a przy każdym podskakiwałam, a jego loki łaskotały moją szyję. Z poczatku starałam się stłumić chichot ale kiedy doszliśmy do połowy wybuchłam głośnym śmiechem. Z trudem doniósł mnie na górę, całą trzęsącą się i niemal, że płaczącą ze śmiechu. Stanęliśmy przed jednymi z kilku drzwi. Harry wolną ręką nacisnął klamkę i wszedł do pomieszczenia. Postawił mnie na ziemi, widocznie zaczynałam już mu ciążyć. Jednak dalej zostawił dłonie na moich biodrach. Odwrócił mnie przodem do pokoju. Moim oczom ukazał sie duży, pomarańczowy pokój, pośrodku którego były drzwi na duży balkon. Dwie z czterech ścian nie były zwyczajne. Były całe ze szkła. Oczarował mnie ten widok. Pod ścianą stały dwa duże łóżka. Zachwiałam się na jednej nodze i lekko poleciałam do tyłu na chłopaka. Jednak on stał stabilnie i nawet go nie ruszyłam. Spowodowało to jedynie, że przylegałam do niego całym ciałem.
-Ty będziesz spała na tym bliżej balkonu. Podniósł mnie znów tak od tyłu i posadził na łóżku. Sam usiadł za mną po turecku. Dopiero teraz zobaczyłam że na wprost łóżka Harrego znajduje się ogromna plazma zawieszona na ścianie. Niżej na półce leżał xbox z kinnektem i masa płyt. Są to chyba filmy i gry. Po prawej stronie znajduje sie duża meblościanka. Widział chyba mój szok bo złapał za moje ramiona i lekko mną potrząsną.
- Żyjesz?- roześmiał się. Na szyji poczułam jego ciepły oddech. Znacznie się przybliżył.
- Żyje. Tylko mogłeś powiedzieć,że mieszkasz w takich luksusach- odgryzłam się na jego zaczepkę.
- Oj tam - mruknął.
W tej chwili do pomieszczenia wszedł Louis.
- Długo mam was jeszcze wołać do stołu? Czy może mam was zanieść? Nastke mogę ale ty Harry sam zapierniczaj.
Loczek wstał i skierował się w stronę drzwi.
- I tak wiem że mi zazdrościsz- rzucił znikając za futryną.
Tomlinson tylko prychną i wziął mnie na ręce, ale nie tak jak Styles. Wziął mnie tak jak nosi się księżniczki w bajkach. Na tą myśl sama do siebie uśmiechnęłam się.
Po chwili siedzieliśmy przy pięknie nakrytym na kolacje stole. Niall nie czekając nawet na"smacznego" zabrał się za pałaszowanie miski z sałatką. Z wyglądu dania nie wyglądały zbyt dobrze, dlatego nałożyłam sobie małą porcję. Okazało się jednak, że są wyśmienite.
Odkładając widelec oblizałam palce. Nie miałam pojęcia,że faceci potrafią tak dobrze gotować. Chciałam wstać i sama pójść do góry, ale chyba nie było mi to dane. Harry od razu wziął mnie na ręce po swojemu.
- Gdzie księżniczka życzy sobie pójść?- powiedział mi prosto do ucha. Przez moje ciało przeszedł nie miły dreszcz.
- Do moje...naszego pokoju- powiedziałam niepewnie. Tym razem nie miałam aż tak dobrego humoru, więc schody i ich przemierzanie przestało mnie śmieszyć. Tak szczerze mówiąc to strasznie bałam się tej nocy. Chcąc ,czy nie chcąc muszę przyznać,że to jest nieznajomy chłopak, którego przed kilkoma godzinami poznałam. Teraz żałuję że się w to wpakowałam.
Styles posadził mnie na moim łóżku. Już miał coś powiedzieć,ale nagle w jego kieszeni zadzwonił telefon. Szybko spojrzał na ekran i od razu jego wyraz twarzy się zmienił. Ściągnął brwi i szybkim krokiem wyszedł z pokoju. Usłyszałam tylko jak mówi"Czego chcesz?"i rozmowa zanikła. Musiał pójść do jednego z pokoi na górze. Byłam strasznie ciekawa, co mogło go tak zdenerwować. Powoli wstałam i sunąc nogą po ziemi wyszłam za drzwi. Starałam się zachowywać jak najciszej. Kilka pokoi dalej dało się słyszeć podniesiony głos Harrego. Przycupnęłam na podłodze i nadsłuchiwałam. Usłyszałam urywki rozmowy:
- Chuj mnie to obchodzi!...inaczej się umawialiśmy...masz czas do jutra...
Usłyszałam tylko dźwięk rozłączonego połączenia. Z pokoju dobiegł huk. Wystraszona wstałam i jedyne czego teraz chciałam to jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Byłam już w połowie drogi kiedy poczułam mocne szarpnięcie. Chłopak odwrócił mnie przodem do siebie.
-Miałaś nie chodzić - warknął. Jego oczy nie były już tak szmaragdowo zielone. One były...były czarne. Chyba zobaczył moje przerażenie bo lekko potrząsną głową zamykając oczy.
- Choć pomogę ci się rozpakować- jego głos złagodniał.
Nadal miałam przed oczami jego furię, jego oczy...ja po prostu...zaczęłam się go bać. Chciał mnie złapać w talii i podnieść, ale wyszarpnęłam się mu.
- Sama pójdę- powiedziałam krótko i ruszyłam, zostawiając zdziwionego Loczka na środku korytarza. Zrezygnowana usiadłam na łóżku. Zaraz za mną przyszedł. Podszedł do moich walizek i rozpiął jedną z nich.
- Będziesz mi mówiła gdzie co mam dać, dobra?- widać było, że zbytnio nie przejął się tym co przed chwilą zaszło. Ale ja wręcz przeciwnie. Szybko poszło mu rozpakowanie mnie. Rzeczy stały mniej więcej w tych miejscach na których chciałam.

Dochodziła już 19:00 a ja zaczynałam się nudzić. Harry miał wyjść tylko na pięć minut po herbatę, a nie ma go już chyba z dwadzieścia minut. Znudzona rozłożyłam się na jego łóżku i rysowałam różne kształty w powietrzu. Czuje się tutaj jakoś nieswojo. Nigdy nie przebywałam w tak dużym domu, bo nigdy nie mieliśmy na tyle kasy, żeby pozwalać sobie na  takie luksusy. Głos Loczka wyrwał mnie z zamyślenia:
- Ile słodzisz?- położył dwa kubki na stoliku i usiadł obok mnie.
- Nie słodzę...-burknęłam. Usiadłam i odsunęłam się trochę od niego.
- Pooglądamy jakiś film?- zaskoczyło mnie trochę to pytanie. Nie żeby było ono dziwne czy coś Po prostu przerażało mnie to, jak w mgnieniu oka z tak agresywnego można zmienić się w miłego i potulnego.
- Może być
- To może horror?
- Noo, dobra- nie przepadam za tego typu filmami, bo te wszystkie drastyczne sceny mnie przerażają. Ale nie chciałam pokazywać, jak słaba jestem.
Robił się już zmrok i to pożądny, dlatego nie musieliśmy zasłaniać zasłon.Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że telewizor jest na wprost łóżka Stylesa, czyli... będę musiała oglądać na jego łóżku. Nie zbyt spodobał mi się ten pomysł. Chłopak usiadł opierając się o drewniany tył łóżka i poklepał miejsce obok. Usadowiłam się tak samo, ale znacznie dalej. Nie spodobało mu się to chyba bo mruknął, ale z rezygnacją wziął pilot do ręki. Po kilku minutach byłam już pewna, że nienawidzę takich filmów. Podciągnęłam nogi pod brodę i zakryłam oczy rękami. Ten film...łudząco przypominał moje życie...moją przeszłość.
- Tak bardzo się boisz?- bla, bla, bla, tak bardzo nie miałam ochoty mu odpowiadać. On tą głowę to ma tylko na wystawę. Nie myślcie sobie,że jestem taka chamska, czy coś ale takie pustaki mnie wkurzają.
- Nie , wcale- warknęłam, mocniej przyciskając ręce do oczu.
Nagle poczułam duże ręce na moich biodrach. Podskoczyłam jak poparzona i spotkałam się tylko ze zdziwionym spojrzeniem Hazzy.
- Nie bój się- mówił łagodnym głosem, lekko uśmiechnął się pod nosem.
Zamknęłam oczy i dałam dokończyć mu to co chciał zrobić. Przestałam się już go bać. Kurwa co ja gadam...w tym momencie bałam się go jak cholera. A on...po prostu podniósł mnie , jakbym ważyła dziesięć kilogramów i posadził między swoimi rozstawionymi nogami. Z powrotem podkuliłam nogi pod siebie i oparłam się plecami o jego tors. Jego dłonie cały czas spoczywały w górnej części moich ud. Cała dygotałam się. I miałam taką cichą nadzieję, że on tego nie poczuje.
- Ty drżysz...- fuck...jednak zauważył. Nie mogę powiedzieć , że mi zimno , bo jest tu chyba z dwadzieścia cztery stopnie i strasznie duszno- czy ty...boisz się mnie?- zamurowało mnie. Lekko kiwnęłam głową zaprzeczająco i błagałam , żeby więcej nie drążył tematu. Jednak ktoś tam na górze wysłuchał moich próśb. Nie pytał o nic więcej. A i mało tego więcej w ogóle nie gadaliśmy. Po jakimś czasie zmęczona wszystkimi zdarzeniami z minionego dnia zasnęłam...

wtorek, 3 września 2013

Rozdział 3

Nagle wszyscy wstali i się na mnie rzucili. Zaczęli mnie gilgotać. Miałam straszne gilgotki , a co dopiero pięć par rąk i to do tego męskich jeżdżących po mojej talii i brzuchu. Nie mogłam przestać się śmiać. W końcu przez śmiech zdołałam wykrzyczeć:
- Stop, przestańcie ,błagam!!
Wszyscy jak na komędę usiedli na łóżku. Do sali wszedł lekarz.
- Widzę że ma pani adoratorów- uśmiechnął się.
Skinęłam głową i odwzajemniłam uśmiech.
-Chcę panią zbadać, więc panowie mogą wyjść.
Wszyscy zastosowali się do polecenia i wyszli , tylko Harry został na swoim miejscu.
- Mogę zostać?- zapytał , nie wiem czemu wpatrujac się w moją rękę.
- Jeżeli pani Anastazja się zgodzi.
- No w ostateczności..- trochę się zawahałam- zależy jakie to badanie.
- No daj spokój,przecież i tak widziałem cię już w bieliźnie- mruknął Loczek.
-C...co?- moje oczy się powiększyły. On na to się tylko zaśmiał.
- A może ja sobie pójdę co?- powiedział już widocznie poddenerwowany lekarz.
- Już ,proszę badać - powiedziałam zrezygnowana, zabijając wzrokiem chłopaka siedzącego przede mną. Kiedy on widział mnie...Jezu ja się go boje...czy mógł mi coś zrobić kiedy byłam nie przytomna?
- Proszę podnieść tylko bluzkę- powiedział lekarz, wyrywając mnie z zamyślenia. Podciągnęłam materiał do góry. Widziałam jakim wzrokiem patrzył na mnie Hazza.Doktor zbadał mój brzuch. Dotknął w kilku miejscach pytając czy boli. Potem spojrzał na nogę i już miał iść..
- A kiedy będę mogła wyjść stąd ?
- Możemy teraz panią wypisać, wszystko jest w porządku. Ale nie może pani chodzić.
Więc mogłam już iść...chyba spróbuje zamieszkać z nimi. Lekarz już poszedł.
-No więc?- zapytał wyczekująco Hazza.
- No...dobrze, ale...- nadal nurtowało mnie pytanie, gdzie on mnie widział w bieliźnie.
- Nie bój się przecież bym cię nie zgwałcił - roześmiał się. On chyba czyta w moich myślach - po prostu kiedy zakładali ci gips musieli zdjąć ci spodnie, bo gips masz do samego końca nogi. I byłem przy tym, a ty co sobie myślałaś?
- Już nic...- lekko się zaczerwieniłam, co spowodowało basowy śmiech.
- Dobra zwijajmy się- powiedział i zawołał chłopaków.- uwagaaa, nie zgadniecie jaką mam wiadomość dla was - powiedział - Nastka zostaje!
Chyba się ucieszyli. Usiadłam na skraju łóżka.
-Mogę teraz ja?- zapytał Lou. Harry skinął głową potakująco.
Louis wziął mnie na ręce. Chyba się bał że mnie upuści bo mocniej złapał mnie za pupę i przycisnął mnie do siebie. Popatrzyłam na niego. Dało się poczuć ,że ma mniej siły niż Harry .
- Nie bój się nie zgwałcę cie - powiedział i się zaśmiał. Cała reszta zawtórowała mu. Boję się jak to będzie, ale mogę zaryzykować . Oparłam brodę o jego ramię.
- Dobra nie zawstydzajmy jej- powiedział Niall i się wyszczerzył.
Zostałam zaniesiona do samochodu. Harry wsiadł do czarnej wypasionej bryki. Tomlinson posadził mnie obok niego, a sam siadł z tyłu. Niall, Zayn i Liam wsiedli do drugiego auta prowadzonego przez Zayna. Ruszyliśmy.
- Podaj adres swojego domu- powiedział Hazza
- Po pierwsze to nie mój dom tylko mojej siostry, a teraz nawet już nie, a po drugie to po co?
- No chyba musisz zabrać swoje rzeczy.
Podałam mu ulice i numer domu. Podjechaliśmy pod niego. Wysiedliśmy z pojazdu. Zostałam zaniesiona pod same drzwi. Przed nimi musiał mnie postawić bo musiałam znaleźć w plecaku klucze do nich. Przekręciłam go w zamku i pokuśtykałam w stronę schodów.
- Co ty robisz, nie możesz przecież chodzić. - jękną Harry i objął od tyłu.Cicho pisnęłam.
- Cśśś- położył palec na moich ustach i w tej nie wygodnej pozycji zaniósł mnie na górę. Kazałam mu pakować do pudełka moje książki z salonu a sama zostałam w swoim pokoju i zaczęłam pakować swoje ciuchy. Wzięłam rzeczy z szafek i zaczęłam wrzucać do walizki. Zatrzymałam się przy czymś czerwonym. To były stringi. Wyciągnęłam je i rozłożyłam . Nie nosiłam takich, nagle wszedł Harry. Schowałam je szybko ,ale i tak zauważył co trzymałam.
-No no no- mruknął opierając się o futrynę.
Zabrał mi je i je oglądnął ze zboczonym uśmiechem. Chciałam mu je zabrać ale wyciągnął rękę do góry, a że był wyższy to nie mogłam dosięgnąć. Usiadłam zrezygnowana i skrzyżowałam ręce. Ukląkł obok i oddał mi je w końcu. Był bardzo blisko mnie, co zbytnio mi nie odpowiadało. Sięgnął po zieloną jednorazówkę wystającą z pomiędzy rzeczy. Złapałam szybko jego rękę.
- Zostaw.- mruknęłam - najlepiej wyjdź stąd.
- No dobra, nie będę ruszał ,ale pomogę ci się chociaż spakować - powiedział zdziwiony moim zachowaniem. Dokończyliśmy się pakować i wsiedliśmy do auta. Wzrokiem pożegnałam moje mieszkanie. Pożegnałam kilka lat spędzonych tutaj. Nie chce już wracać do tego wszystkiego. To jest już ponad moje siły. Zaczynam to życie od nowa...

Rozdział 2

Jest dobrze, żyje. Tylko jest jeden, mały problem...nie wiem gdzie jestem. Pamietam co działo się tego wieczoru, ale boje się otworzyć oczy. Jednak ciekawość jest silniensza ode mnie. Lekko je uchyliłam i popatrzyłam co znajduje się przede mną. Białe ściany ,białe podłogi, czy ja umarłam? Chyba nie...Tylko jedna rzecz jest dla mnie zastawiająca. Dlaczego na moich nogach leży jakiś chłopak, który chyba zasnął na siedząco. Wygląda jak anioł,ale z pewnością nim nie jest. Świadczą o tym fragmenty nie zakrytych tatuaży. Nie zaprzecze, że jest on ładny. Burza loków opadająca na, niemal że dziecięco gładką twarz. Długie rzęsy okalające zamknięte powieki i mały uśmieszek ukazujacy dołeczki. Słodki widok...tylko ,kto to jest? I, zaraz... czemu trzyma mnie za rękę? Jego duża dłoń całkowicie pokrywała moją, małą. To wszystko jest dla mnie niewiarygodne i za dziwne jak na osobę która dopiero co się obudziła. Trochę źle się czuje, bo jego głowa spoczywa na moich nagich udach skierowna prosto na moje dolne partie ciała...Jego loki zaczynały drażnić moją skórę,dlatego lekko poruszyłam palcami chcąc wydostać się z uścisku, ale tak by nie obudzić śpiącego. Chyba mi trochę nie wyszło, bo nieznajomy otworzył szeroko oczy. Jego zielone tęczówki wpatrywały się w moje , po czym zjechały niżej. Ponieważ dalej leżał na moich udach znalazły się na równo z moją kobiecością.Zmieszana szybko podciągnęłam nogi jak najbliżej siebie. Podniósł sie do pozycji siedzącej, w odpowiedzi na moją gwałtowną rekcje. Na ustach chłopaka pojawił się mały uśmiech.
-Przepraszam- powiedział, poważniejąc.
- Ale za co?-zapytałam trochę zdezorientowana.
- Wczoraj wieczorem, w parku jechałem rowerem. Było bardzo ciemno, a ja nie zauważyłem cię i potrąciłem. Nieźle mnie wystraszyłaś bo zemdlałaś. Masz złamaną  nogę, musieli założyć ci szynę. Przeze mnie masz całe wakacje z głowy.
Już go znielubiłam. Nie było widać po nim ani odrobiny skruchy. Dopiero teraz zabrał swoją rękę z mojej.
- A , właśnie , Harry jestem- przedstawił się- a ty?
- Anastazja, ale mów mi Nastka.
Mówiłam jedno, a myślałam całkiem o czym innym. Przed oczami stanął mi obraz miziającej się pary. I właśnie sobie przypomniałam o jednej sprawie...nie mam gdzie zamieszkać. Właśnie dzisiaj miałam zacząć przeprowadzkę do Kamila. Mieliśmy razem zamieszkać w centralnej części miasta, z jego rodzicami. Ja swoich dawno już straciłam w wypadku samochodowym, dlatego mieszkam z siostrą. Poprawka, mieszkałam. Po tym jak dowiedziała się że chce zamieszkać z chłopakiem wyprowadziła się i od razu wystawiła nasze mieszkanko na sprzedaż. Zostały tam tylko moje rzeczy , które miałam dzisiaj spakować. Ale widać plany się pozmieniały, teraz to nie wchodzi w grę. Chłopak chyba zobaczył ,że się czymś zmartwiłam.
- Coś cię męczy?
Nie wiedziałam czy mu to mówić. Czy jest w ogóle sens spowiadać się obcemu chłopakowi. Jednak co mi tam ,nie mam nic do stracenia.
-No wiesz...Powiem prosto z mostu, nie mam gdzie mieszkać.
-Ale jak to?
Nie miałam ochoty wywlekać przed nim całej mojej historii.
- Dobrze ,już nie ważne ,zapomnij o tym co mówiłam.
-Nie, proszę powtórz jeszcze raz.
- NIE MAM GDZIE MIE SZKAC - przesylabowałam jeszcze raz zdanie.
W jego oczach zobaczyłam iskierki.
-Może zamieszkasz z nami?
-Nami? -zapytałam nie wiedząc o kogo chodzi.
- Znaczy mną i cztorema moimi przyjaciółmi- wyjaśnił mi spokojnie.
-Przecież dopiero cię poznałam.- przez moje myśli przeleciały różne scenariusze, jak zostaje zabita, przez rasowych morderców i takie...ale z drugiej strony nie będę spała przecież na ulicy.
- Spalibyśmy w jednym pokoju, ale na osobnych łóżkach.- uśmiechnął się
- No nie wiem...- nie zbyt odpowiadała mi wizja mieszkania z pięcioma chłopakami.
W tej chwili na korytarzu utworzyło się lekkie zamieszanie. Do pokoju wparowała czwórka roześmianych chłopaków. Gdy mnie zobaczyli ucichli. Wszystkie oczy były skierowane na mnie. Nienawidzę być w centrum uwagi, więc spojrzałam pytająco na Harrego.
- To są moi współlokatorzy: Louis, Niall, Liam, Zayn. - każdy się do mnie uśmiechnął.
Usadzili swoje tyłki obok Hazzy.
- W coś ty się znowu wpakowałeś?- zapytał ,chyba Liam.
Loczek opowiedział całą historię ,a ja się im przyglądałam.
-A ty piękna jak się nazywasz?- zapytał na pewno Louis ,bo zapamiętałam tą jego bluzkę w paski.
- Nastka- posłałam każdemu jeden z moich najbardziej czarujacych uśmiechów.
Poczułam nagłą potrzebę pójścia do toalety. Chciałam wstać ale Harry jednym ruchem reki przygniutł mnie do łóżka spowrotem.
- Nie możesz chodzić- wskazał ręką na gips.
- Ale ja muszę do toalety- powiedziałam trochę speszona.
- Usiądź.
Powoli wstałam do pozycji siedzącej. Loczek stanął pomiędzy moimi nogami i złapał w talii. Z łatwością podniósł mnie do góry. Czułam się trochę niekomfortowo, dlatego że jedną rękę trzymał na mojej talii a drugą na moim tyłku.
- Nie bój się , opleć mnie nogami.- uśmiechnął sie.
Trochę się krępowałam, ale musiałam jeśli nie chciałam spaść. Objęłam nogami jego biodra i wtuliłam w zagłębienie pomiedzy ramieniem a szyją. Czułam jak bicie jego serca jest szybkie. Szedł długim korytarzem. Kiedy byliśmy już pod drzwiami wc popatrzyłam się na niego.
- Nie bój się nie wejdę tam z tobą- wyszczerzył zęby - poczekam tutaj .
Skinęłam potakująco głową. Szybko zniknęłam za drzwiami. Tylko nie to... akurat teraz musiałam dostać okres. Na szczęście wzięłam ze sobą torebkę. Inaczej musiałbym prosić Harrego żeby mi kupił, a dla mnie jest to bardzo wstydliwe i nie wiem czy potrafiłabym powiedzieć o takim czymś chłopakowi. Włączyłam wodę,żeby zagłuszyć odgłosy rozpakowywania itp. bo echo strasznie niosło wszystkie dźwięki. Po chwili byłam już gotowa. Po wyjsciu zobaczyłam tylko Hazzę idącego w moją stronę. Złapał mnie za biodra i wziął znów na ręce jak małe dziecko.
- Mała, nie musisz się mnie wstydzić, to normalne że jesteś kobietą - szepnął mi do ucha. Moje policzki od razu nabrały różowego odcieniu. Strasznie nie lubiałam jak ktoś wpierniczał się w nie swoje sprawy. Nie miałam ochoty na jakiekolwiek dyskusje o moich potrzebach, szczególnie z tym chłopakiem.Ciągle miałam jakieś dziwne wrażenie że skądś go kojarze, tylko nie mogę przypomnieć sobie skąd. Chłopak zaniósł mnie z powrotem na salę i położył na łóżku.
-Chłopaki zaproponowałem Nastce, żeby z nami zamieszkała ale nie chce. Pomożecie mi ją przekonać? Mrugnął porozumiewawczo okiem. Nagle wszyscy wstali i...

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 1

Jak on tak mógł? Wiedział że tam będę.A on.. Na moich oczach zaczął całować się z moją najlepszą przyjaciółką. Ten wieczór to było coś czego pragnęłam od tylu tygodni. Bal z okazji zakończenia gimnazjum. Wyszłam z mieszkania w którym odbywała się balanga trzaskając drzwiami. Miałam nadzieję ,że nikt nie zauważy mojej nieobecności. Chciałam być teraz sama. Nina była dla mnie jak siostra, zawsze mogłam jej powiedzieć co mnie gryzie.Z kolei Kamil był moim pierwszym chłopakiem na poważnie. Planowaliśmy swoją przyszłość a tu nagle to...  
Było ciemno. Szłam powoli alejką w stronę parku. Nurtowało mnie tylko jedno jedyne pytanie...dlaczego? Czy jestem aż taką złą dziewczyną...Może to przez to,że nie chciałam dać mu dowodu mojej miłości. Tak bardzo nalegał ,ilekroć się spotkaliśmy, ale ja zawsze mówiłam ,że musi poczekać. Nie to,że jestem przestarzałym stereotypem człowieka i sądzę ,że można to dopiero po ślubie ,ale po prostu nie byłam pewna. I dobrze, bo teraz bym się zawiodła. Pewnie jeszcze dzisiaj , jeśli dobrze znam Ninę, przeżyje z nim upojną noc. Jestem tylko ciekawa, czy mi coś powie. Czy dalej ma zamiar grac w tą grę. Czy oboje będą ciągnąć to dalej.
Usłyszałam dźwięk smsa. Ociągając się wyciągnęłam telefon z kieszeni i przeczytałam wiadomość:

Już od dawna między nami nie iskrzyło.
Z nami koniec.
                        Kamil

Mimo to, że widziałam co robił , rozpłakałam się. Po pół roku chodzenia ze sobą , a ten dupek wysilił się rzucając mnie przez smsa. Chciałam napisać do Niny, wygarnąć jej wszystko i uświadomić jej że z naszą przyjaźnią koniec. W tak krótkim czasie stracić dwie najważniejsze dla ciebie osoby. Trzeba być mną.
Szłam przed siebie zapatrzona w ekran. Co chwilę musiałam przecierać oczy, bo łzy zasłaniały mi widok, na klawiature. Usłyszałam krzyk"Stój" i nagle poczułam ostry ból w nodze. Telefon spadł mi na ziemię. Dalej nic nie pamiętam...

Bohaterowie

Imię : Anastazja
Wiek:16
 Imię : Harry
 Wiek: 19


Imię :Louis
Wiek: 21


 Imię: Niall
Wiek: 20

 Imię: Liam
Wiek: 20


 Imię : Zayn
Wiek: 20


W opowiadaniu zespół One 
Direction nie istnieje. Piątka chlopaków jest tylko przyjaciółmj, którzy ze sobą mieszkają. 
Anastazja już w młodym wieku została pozbawiona rodziców. Mieszka ze starszą siostrą.